fot. Konrad Kosacz
Media lokalne obiegły ostatnio informacje o rosnącym zadłużeniu naszego miasta. Roztoczono również widmo bankructwa Elbląga. Jednak w naszym kraju istnieją mechanizmy prawne, które takim sytuacjom zapobiegają. Nie oznacza to jednak, że włodarze miasta mogą spać spokojnie.
Rosnące zadłużenie miasta nie jest czymś nowym. Zjawisko to narasta od lat. Przyczyniła się do tego nie tylko lekkomyślność władz miasta ale również rosnąca ilość zadań własnych samorządów, za którymi niekoniecznie szły dodatkowe środki finansowe. Do tego dochodzi upadek wielkich firm, które niegdyś funkcjonowały w naszym mieście i tu płaciły lokalne podatki. Sytuacji nie poprawia również duża emigracja elblążan do innych miast. Budżet miasta to prawie 600 mln zł.
Zadłużenie duże, ale inni mają gorzej
Jednak zadłużenie Elbląga sięga około 340 mln zł. Dużo, nie ma co kryć. Sytuacji nie poprawia wypuszczanie obligacji miejskich, które i tak trzeba będzie wykupić. Jednak nie ma co jeszcze załamywać rąk, ponieważ nie jesteśmy nawet w czołówce zadłużonych gmin. Według danych z 2013 r. pierwsza piątka najbardziej zadłużonych miast wyglądała następująco: Toruń (84,3 proc. zadłużenia w stosunku do budżetu), Bydgoszcz (68,7 proc.), Poznań (67,3 proc.), Wrocław (63,5 proc.) i Łódź (60,6 proc.). Dla porównania w 2010 r. dopuszczalny próg 60 proc. przekroczyły tylko dwa miasta: Toruń i Wrocław.
Upadku nie będzie
Jednak skala zadłużenia nie oznacza, że gminy zaczną ogłaszać upadłość, a miasta popadną w niemal apokaliptyczną ruinę. Na szczęście mamy mechanizmy prawne, które takiej sytuacji mają zapobiegać. W ustawie prawo upadłościowe i naprawcze jednostki samorządu terytorialnego figurują wśród podmiotów, co do których nie można ogłosić upadłości. Jak podkreśla resort finansów, aby zapobiec niewypłacalności polskich samorządów, wprowadzono przepisy ograniczające zaciąganie przez JST zobowiązań dłużnych. Dodatkowo przewidziano mechanizmy nadzorczo-kontrolne. Nadzór na działalnością jednostek samorządu terytorialnego w zakresie spraw finansowych sprawują regionalne izby obrachunkowe. Ministerstwo Finansów przywołuje art. 10a ustawy o regionach izbach obrachunkowych. Przepis stanowi, że w momencie kiedy zachodzi potrzeba wskazania organom jednostki samorządu terytorialnego powtarzających się nieprawidłowości lub zagrożeń niewykonania ustawowych zadań, regionalna izba obrachunkowa przedstawia raport o stanie gospodarki finansowej tej jednostki.
Może wejść komisarz
Jeżeli to nie pomaga, w przypadku przedłużającego się i nierokującego nadziei na szybką poprawę braku skuteczności w wykonywaniu zadań publicznych przez organy jednostki samorządu terytorialnego, Prezes Rady Ministrów może zawiesić organy jednostki i ustanowić zarząd komisaryczny na okres do dwóch lat, nie dłużej jednak niż do wyboru organu stanowiącego oraz zarządu na kolejną kadencję. Odbywa się to na wniosek ministra właściwego do spraw administracji publicznej. Samorządy mogą też liczyć na wsparcie finansowe. Zgodnie z ustawą o finansach publicznych, jednostce samorządu terytorialnego może zostać udzielona pożyczka z budżetu państwa. Warunkiem jest realizowanie postępowania naprawczego lub przystąpienie do jego realizacji.
Z analizy programu postępowania naprawczego musi też wynikać, że w stopniu wysoce prawdopodobnym nastąpi poprawa sytuacji tej jednostki oraz skuteczności wykonywaniu jej ustawowych zadań.
Mogą być zwolnienia i likwidacja
Nie oznacza to jednak, że władze miasta mogą spać spokojnie i nie przejmować się rosnącym zadłużeniem gminy. W przypadku wprowadzenia zarządu komisarycznego i wdrożenia planu naprawczego może dojść do likwidacji wielu zakładów komunalnych, np. Zieleni Miejskiej, co wiąże się natomiast z redukcją zatrudnienia. Miasto zrezygnuje także z wielu potrzebnych inwestycji. Będzie to trwało tak długo, aż sytuacja finansowa gminy nie ulegnie poprawie.