W piątek odbędzie się nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej, podczas której będą ważyć się losy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczanie w Elblągu. Prezydent Wróblewski chce sprzedać spółkę prywatnemu inwestorowi za nieco ponad 2 miliony złotych. Grupa Elblążanie Razem wyszła na ulice miasta i zbierała podpisy pod apelem do prezydenta. Z Robertem Grabowskim i Mateuszem Milanowskim, liderami organizacji rozmawiamy o tym, jakich kroków oczekują od władzy.
Apel, którego głównym punktem jest nieprywatyzowanie MPO trafił już do elbląskiego Ratusza. Jakiego odbioru spodziewa się Pan?
Robert Grabowski: Liczymy, że prezydent wysłucha głosu wielu elblążan, którzy podpisali się pod naszym apelem. Inicjatywa wzbudziła powszechne zainteresowaniem. Wszędzie tam gdzie się pojawialiśmy zbierała się grupa ludzi, która dawała nam swoje poparcie. Na listach mamy również nazwiska 50 pracowników MPO, którzy wyraźnie podkreślali, że są częścią firmy i nie zgadzają się na prywatyzację.
Mateusz Milanowski: Zbieraliśmy podpisy na terenie całego Elbląga. W przeciągu tygodnia udało się zebrać około tysiąca podpisów. Rozdawaliśmy listy przyjaciołom, znajomym, kontrahentom związanym ze spółką i w taki sposób udało nam się osiągnąć tak zadowalający wynik.
Prowadziliście rozmowy z pracownikami MPO. Jak w ich opinii wygląda sytuacja w firmie i jak odnosili się do Waszych działań?
M.M. Atmosfera jest nerwowa. Upadek MPO to od wielu miesięcy główny temat wśród pracowników tej spółki. Jak relacjonowali pracownicy – żadne działania nie były podejmowane, bo panowało przekonanie, że problemy, z którymi boryka się spółka rozwiążą się.
Jak oceniacie program naprawczy przygotowany przez dyrektora MPO, Michała Wawryna?
R.G. Prywatyzacja nie wchodzi w grę, to wyzbywanie się majątku, który jest wspólną własnością wszystkich elblążan. Jedynym właściwym rozwiązaniem w tym momencie jest dofinansowanie spółki. Na czele MPO powinna stać osoba, która potrafi zarządzać przedsiębiorstwem – a nie tylko brać pensję.
Co głównie moglibyście zarzucić obecnemu dyrektorowi?
R.G. Nie mamy dostępu do dokumentacji finansowo-księgowej spółki. W momencie kiedy nie mamy przed sobą konkretnych liczb, ciężko stawiać zarzuty. Problem leży w sposobie zarządzania spółką. Sytuacja jest bardzo trudna i nie jest to efekt działań zarządu na przestrzeni ostatniego miesiąca - a kilku lat. Zastanawiające jest to, że nikt do tej pory nie poniósł odpowiedzialności za to do jakiego stanu MPO zostało doprowadzone.
Wygrany przez MPO przetarg dotyczący wywozu odpadów komunalnych z gminy Pasłęk budzi wiele wątpliwości. Rozbieżności w kwotach proponowanych przez pasłęcką i elbląską firmę były bardzo duże. Jak to możliwe?
R.G. Szacunkowa kwota podana przez gminę Pasłęk wynosiła 1.936.876,89zł. Najbardziej zadziwiające było, że MPO wygrało ten przetarg proponując kwotę 484.505,28zł, czyli 25% wspomnianej, szacowanej kwoty. Kolejna oferta opiewała na kwotę ponad miliona złotych, a najwyższa za niecałe 1,9 miliona złotych. – Widocznie coś tu nie gra.
W Komisji Gospodarki Miasta czterech radnych głosowało za prywatyzacją spółki, jeden był przeciw, a czterech wstrzymało się od głosu. To pokazuje, że radni nie są zgodni co do przyszłości spółki.
M.M. Brak konkretnej decyzji, czyli wstrzymywane się od głosu daje nam sygnał, że radni tak naprawdę nie mają pomysłu na rozwiązanie problemu, brakuje im argumentów lub nie są zorientowani w temacie.
Jakich kroków dotyczących kontroli spółki oczekujecie?
M.M. Audyt powinien być wykonany przez firmę zewnętrzną. Liczymy przede wszystkim na rzetelność i dogłębną analizę.
Dziękuję za rozmowę.
Wysłuchała Joanna Siudak