fot. Bartłomiej Ryś
Odpowiedź na pytanie "choinka sztuczna czy żywa" jest skomplikowana, niczym rozmyślania na temat co było pierwsze – jajko, czy kura?
W czasach, kiedy byłem jeszcze dzieckiem nie wyobrażałem sobie, że może w pokoju stać coś sztucznego. Choinka była obowiązkiem, takim samym jak 12 potraw na stole. Charakterystyczny zapach rozpływał się po całym domu. Ubieranie jej, a następnie Wigilia w jej pobliżu była czymś niezmiennym, stałym. Niestety, czas nie stoi w miejscu, moda i styl życia również ulegają zmianie.
Dziś choinkę sztuczną możemy kupić za około 100 złotych w jednym z kilkudziesięciu sklepów w całym Elblągu. Do niej jest pełna gama akcesoriów. Można np. kupić sztuczny śnieg, ale i też aromat żywej choinki w... spray'u. Dzięki temu zachowamy klimat świąteczny, bez potrzeby kupowania żywego drzewka.
Na pewno? W końcu, zgodnie z pewną reklamą w telewizji, prawie robi wielką różnicę. A moim zdaniem sztuczna choinka z dodatkami to prawie żywa. Drzewko można zakupić w okresie przedświątecznym w dowolnej części naszego miasta, pod dosłownie każdym supermarketem. Cena oscyluje w okolicach 50 złotych za dość wysoki świerk lub jodłę. Więc nie jest to aż tak drogi zakup. Przynajmniej nie trzeba do niego dokupować aromatu w spray'u.
Więc dlaczego decydujemy się na sztuczną? To proste – po żywej trzeba sprzątać. Trzeba zadbać również o odpowiednie podłoże, ziemię. No i trzeba ją podlewać. Po świętach poświęcić 10 minut na odkurzenie i kolejne 10 na wyniesienie drzewa na dwór. Wyrzucić można ją gdziekolwiek. I tak, zgodnie z naukami leśników, rozłoży się ona bardzo szybko. Kolejny plus żywej choinki – jest bezpieczna dla środowiska.
Ja kupuję żywą. Chociażby miało by to być drzewko wysokości 50 centymetrów – będzie żywe. Święta się zmieniają, następuje komercjalizacja, główną rolę gra marketing. Ale na szczęście pewne rzeczy, przynajmniej dla mnie, są niezmienne. Wesołych Świąt!