fot. Konrad Kosacz
Forsując projekt przekopu Mierzei Wiślanej, Urząd Morski w Gdyni zmienił prognozę oddziaływania na środowisko z negatywnej na pozytywną. Autorzy opracowania protestują – pisze trójmiejski dodatek Gazeta Wyborczej.
- Przekop jest bardzo szkodliwy dla środowiska i nieopłacalny, rząd jest wprowadzany w błąd - ocenia jeden z ekspertów. Urząd Morski w Gdyni przedstawił korzystne prognozy dotyczące skutków budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. W prognozie oddziaływania na środowisko zyski z inwestycji oszacowano na kilka miliardów złotych. Wniosek? Budować, i to szybko. Autorzy opracowania protestują przeciwko takiemu wykorzystaniu efektów ich pracy. - Opracowaliśmy prognozę zakończoną rekomendacją o odstąpieniu od realizacji inwestycji ze względu na przewidywane znaczące negatywne oddziaływanie inwestycji na środowisko i brak spełnienia przez nią warunku nadrzędnego interesu publicznego - mówi dr hab. Maciej Przewoźniak z Politechniki Gdańskiej, szef 20-osobowego zespołu, który przygotowywał dokumentację. Co się dzieje wokół kanału? Czy ta inwestycja pomoże Mierzei Wiślanej i Elblągowi, czy przekop jest zadaniem nieopłacalnym i dewastującym środowisko?
IV morski port IV RP
Budowa kanału i stworzenie w Elblągu czwartego polskiego portu morskiego to flagowa inwestycja IV RP, której przygotowania rozpoczęto rzutem na taśmę. Rządowy program "Budowa drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską" uruchomił premier Jarosław Kaczyński w listopadzie 2007 r. na ostatnim posiedzeniu swojego gabinetu. Przygotowanie dokumentacji kosztowało już około 5 mln zł i przypadło na okres rządów Platformy Obywatelskiej. W lipcu tego roku kwestia przekopu wróciła w kampanii wyborczej w Elblągu po odwołaniu prezydenta miasta Grzegorza Nowaczyka z PO i zwycięstwie w przedterminowych wyborach kandydata PiS Jerzego Wilka. Ten projekt idealnie pasuje do polityki PiS: daje nadzieję mniejszym ośrodkom miejskim na rządowe wsparcie i rozwój, nawiązuje do przedwojennego mitu budowy portu w Gdyni i snów o potędze morskiej, ma też kontekst rosyjski - gdybyśmy mieli własny kanał, to nie trzeba by było pływać przez kontrolowaną przez Rosjan Cieśninę Pilawską. Elblążanie słusznie widzą w przekopie szansę na rozwój miasta, ale żeby oni odnieśli korzyści, muszą za nie zapłacić wszyscy podatnicy. Stąd pytanie, czy przekop jest tego wart i czy inne inwestycje nie są bardziej opłacalne. Przez nieodwracalne zmiany w środowisku naturalnym koszty poniosą też mieszkańcy Mierzei Wiślanej. Różne zdania na temat kanału mają samorządy gminne (na mierzei Sztutowo jest za, Krynica Morska przeciw) i wojewódzkie (Pomorskie czeka na więcej danych dotyczących inwestycji, Warmińsko-Mazurskie zdecydowanie popiera).
PO jest sceptyczna
W czerwcu premier Donald Tusk podkreślał, że w Polsce jest do zrealizowania gigantyczna liczba inwestycji pierwszej potrzeby, zaś "bardzo kosztowny projekt przekopania Mierzei Wiślanej, o wątpliwym sensie ekonomicznym, jest dziś wyłącznie politycznym trikiem". Dodał, że to przedsięwzięcie wymagające lat przygotowań, "a nie odpalenia, bo są wybory". - To nie jest temat na takie wyborcze chlapanie jęzorem, tylko na bardzo poważną analizę - oświadczył Tusk. Premier czekał na raport na temat uwarunkowań środowiskowych. - Jeśli miałoby się okazać, że istnieje szansa na opłacalność tego przedsięwzięcia, to będziemy podejmowali decyzje pozytywne - zapowiadał Tusk. Raport właśnie się ukazał i wskazuje, że szansa na opłacalność istnieje, ale czy dokument jest wiarygodny? Urząd Morski chce kopać Po przeanalizowaniu czterech lokalizacji na Mierzei - Skowronki, Przebrno, Nowy Świat, Piaski - Urząd Morski zarekomendował, aby brać pod uwagę dwie ostatnie. Ze względu na koszty najlepiej, gdyby to był Nowy Świat. W tej miejscowości kanał ma kosztować 646 mln zł, a w Piaskach już 771 mln. Poza tym Piaski leżą tuż przy granicy z Rosją. Przez sześć lat inwestycja podrożała. Gdy rząd PiS w 2007 r. rozpoczynał program, koszt szacowano na 417 mln zł. - Z dokumentów wynika, że plany inwestycji bronią się pod względem ekonomicznym - mówi Anna Stelmaszyk-Świerczyńska, wicedyrektor ds. technicznych Urzędu Morskiego w Gdyni.
- Prognoza mówi o znaczącym negatywnym wpływie na środowisko, w tym na obszary Natura 2000. Został przeprowadzony test nadrzędności interesu publicznego i on nie mówi tylko o szkodach środowiskowych, lecz o znacznie większych korzyściach społecznych i gospodarczych - dodaje.
Prognoza oddziaływania na środowisko trafiła do zaopiniowania do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a ta skonsultuje się jeszcze z Komisją Europejską.
- To pierwszy polski formularz wysłany w celu uzyskania opinii Komisji Europejskiej, która wypowie się odnośnie do zgodności inwestycji z wymogami prawa unijnego - informuje Ewelina Walczak z Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Zwykle Komisja potrzebuje kilku miesięcy na wydanie opinii. Później swoje zdanie wyrazi Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Następnie sprawa trafi pod obrady rządu, który może program przedłużyć lub go zakończyć.
Eksperci: Rząd jest wprowadzany w błąd
Swoją diagnozę Urząd Morski w Gdyni przedstawił w "Prognozie..." opartej na dokumentach przygotowanych przez zespół Macieja Przewoźniaka.
- Pracownicy Urzędu Morskiego w Gdyni dokonali zmian w przygotowanej przez nas "Prognozie...", zwłaszcza w jej części wynikowej. Anonimowi autorzy bagatelizują negatywne regionalne zmiany środowiska rejonu Zalewu Wiślanego i Mierzei Wiślanej. Działania Urzędu Morskiego w Gdyni są niezgodne z prawem ochrony środowiska, sprzeczne z interesem społecznym i wprowadzą w błąd Radę Ministrów RP, która może podjąć uchwałę o kontynuacji programu - ocenia Przewoźniak.
- Zależy im na tego typu dużych inwestycjach, bo będą przetargi, ruch w interesie, a to wszystko uzasadnia ich istnienie, podobnie jak gigantyczne i kosztowne projekty betonowania brzegów morskich. Tylko trzeba sobie zadać pytanie, komu to ma służyć i dlaczego na siłę z prowincjonalnego portu rzecznego chce się zrobić kolejny port morski - wylicza jeden z ekspertów zaangażowany w przygotowanie dokumentacji. - O czym się nie mówi, to znaczne coroczne koszty utrzymania kanału i nieodwracalne zmiany mierzei. Mówienie o stumetrowych statkach zawijających do Elbląga to science fiction. Ten port jest niewdzięcznie położony, od samej mierzei dzieli go 21 km.
Więcej na www.trojmiasto.gazeta.pl