Finał kampanii referendalnej ma swoje miejsce w sądzie fot. Konrad Kosacz/elblag.net
W sądzie, w trybie wyborczym, znalazły się pozwy przeciwko wydawcy jednego z portali internetowych w Elblągu. Sprawiedliwości szukają wiceprezydent Tomasz Lewandowski, radny Rafał Siwko oraz prezydent Grzegorz Nowaczyk. Jest też pozew od Kazimierza Falkiewicza, pełnomocnika grupy referendalnej. Tak kończy się kampania referendalna, której właściwie nie było.
Kampania, której nie było
Jaka była ta krótka kampania informacyjna przed referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta i radnych? Upłynęła w klimacie insynuacji, pomówień, oszczerczych publikacji medialnych i milczeniu prezydenta miasta. Magistrat bowiem w okresie kampanii wyborczej nie mógł prowadzić żadnych działań agitacyjnych. Prezydenta z tej roli próbowała wyręczyć Platforma Obywatelska, organizując konferencję, na której niestety było więcej pytań niż konkretnych informacji. To wtedy PO uderzyło w radnego Marka Pruszaka (nepotyzm podczas organizowania wypoczynku uczniów) i radnego Jerzego Wilka (zamiana mieszkania). Było to pokłosie ataku portalu elblag24, który rozpętał aferę w sprawie zamiany mieszkania przez członków rodziny wiceprezydenta Tomasza Lewandowskiego. Tym tropem poszło też Prawo i Sprawiedliwość oraz Grupa Referendalna. W mieście pojawiły się ulotki, szkalujące prezydenta miasta, do których autorstwa nikt się nie przyznał. Zabrakło odwagi? Nie odbyły się też żadne debaty na temat tego, co nam da i co ewentualnie nas czeka po referendum. Żadna z opcji politycznych nie zdecydowała się takiego spotkania zorganizować.
Niemrawa dyskusja toczyła się na łamach mediów, gdzie głos zabierali politycy-felietoniści, nie powodując jednak zdecydowanej reakcji żadnej ze stron konfliktu.
Grupa referendalna, w ramach swoich możliwości finansowych i organizacyjnych, starała się nagłaśniać fakt referendum. Referendystów wsparł Ruch Palikota oraz poseł tej partii Wojciech Penkalski, co rzuciło od razu cień podejrzeń i polityczną skazę na apolityczną inicjatywę. Działacze Ruchu pod koniec kampanii już nie kryli, że referendum wspierają jak mogą. Kolportowali na przykład gazetkę nawołującą do udziału w głosowaniu. Zwykli elblążanie stracili już orientację, o co właściwie chodzi. O sprzeciw wobec obecnej władzy, czy może raczej o wpływy polityczne. Coraz częściej więc pytani przez nas mieszkańcy miasta mówili: „My polityką się nie interesujemy, na referendum nie idziemy”.
Można więc powiedzieć, że praktycznie nie mieliśmy żadnej kampanii wyborczej. Nie starły się żadne argumenty czy opinie. Po części z winy samych inicjatorów referendum, którzy jak ognia unikali dyskusji na temat tego, co po referendum i jaka jest alternatywa dla obecnie rządzącej ekipy. Odpowiedź była zawsze taka sama – o tym zdecydują politycy po ewentualnym skutecznym referendum. Wydaje się, że taka sytuacja jednak nie urządza większości mieszkańców miasta.
Tymczasem politycy z różnych opcji nabrali wody. Większość liczących się sił politycznych w mieście nie poparło zdecydowanie idei referendum. Jedynie PiS zachęcał do udziału w głosowaniu, jednak zachował dystans od grupy referendalnej.
Finały sądowe
Okres przed referendum przebiegał też w atmosferze wybuchających skandali, za sprawą publikacji portalu elblag24. Dziennikarze zarzucili wiceprezydentowi Tomaszowi Lewandowskiemu pomoc rodzinie przy zmianie mieszkań i pozyskanie dużego lokalu komunalnego, radnemu Rafałowi Siwko, że jego firma czerpie korzyści ze współpracy z Urzędem Miasta oraz prezydentowi Grzegorzowi Nowaczykowi zaniechanie w sprawie pozyskania dla miasta inwestora z Finlandii, na czym miał skorzystać Lębork.
W sądzie przeciwko wydawcy portalu znalazły się pozwy od wyżej wymienionych oraz jeden pozew przeciwko magistratowi złożony przez Kazimierza Falkiewicza, pełnomocnika grupy referendalnej.
Sąd odrzucił część wniosków, a te dotyczące znieważenia prezydenta miasta i radnego Rafała Siwko mają być rozpatrzone dziś.
Policja i prokuratura się wyłączają
Również Komenda Miejska Policji w Elblągu oraz elbląska Prokuratura musiały zmierzyć się z dwiema sprawami o podłoży politycznym. Z wnioskiem o ściganie wydawcy portalu internetowego zwrócił się do stróżów prawa wiceprezydent Tomasz Lewandowski (publikacja dotycząca zamiany mieszkania komunalnego) oraz urzędniczka miejska w sprawie kolportowania w mieście ulotek, które jej zdaniem znieważały prezydenta Grzegorza Nowaczyka.
Elbląscy prokuratorzy oraz policjanci złożyli wnioski o wyłączenie ich z tych postępowań. Nie chcieli zarzutów o stronniczość. Prokuratura Okręgowa w Elblągu zdecydowała, że obie te sprawy będą prowadzone przez prokuratury w Nowym Mieście Lubawski i Działdowie. Finał tych spraw poznamy już pewnie po referendum.
I na koniec ostatnia refleksja. Jakikolwiek będzie wynik niedzielnego głosowania, władza musi zacząć liczyć się z mieszkańcami miasta i opozycją, także tą poza Radą Miejską. Bowiem istnieją w demokratycznym ustroju państwa takie mechanizmy, które powodują, że rządzący mogą nie dotrwać do końca swojej kadencji.
Natomiast organizatorzy referendum powinni zdać sobie sprawę, że mieszkańcom miasta nie można tylko rzucać hasła rewolucji ale też przedstawić sensowne alternatywy.
Każdy z nas w niedzielę może pójść na głosowanie albo zostać w domu. Demokracja daje nam bowiem możliwość wyboru – czy chcemy uczestniczyć w referendum czy też wolimy je bojkotować.