fot. UM Elbląg
Nie jest prawdą, że prezydent Jerzy Wilk musiał rozstrzygnąć przetarg na wykonanie sześciu witaczy i czterech billboardów miasta. Za to zlecenie z budżetu Elbląga firma z Białegostoku zainkasuje 180 tys. zł. Urzędnicy w TVN24 tłumaczą, że nie mogli już odwołać przetargu.
Nie jest to jednak prawdą. Przetarg mógł zostać unieważniony. Przypomnijmy, że już w kwietniu bieżącego roku po raz pierwszy UM ogłosił przetarg na dostarczenie czterech billboardów i sześciu witaczy, które będą umieszczone przy drogach wjazdowych do Elbląga. Pod koniec maja przetarg został unieważniony, ponieważ złożone oferty okazały się zbyt drogie dla miasta.
O unieważnieniu przetargu zdecydował komisarz Marek Bojarski. Do końca lipca obowiązywał już jednak kolejny konkurs, który na początku sierpnia br. został rozstrzygnięty. Zamówienia udzielono firmie z Białegostoku. Za tą decyzją stała już administracja prezydenta Jerzego Wilka. Jak czytamy w Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Miejskiego w Elblągu, w ramach ogłoszonego w lipcu przetargu wpłynęły oferty pięciu firm. Miasto dokonało wyboru najkorzystniejszej pod względem ceny, gdyż takie były założenia przetargu. Realizacją zamówienia zajmie się firma STUDIO PLUS S.C. D.S. WISZENKO, N.WISZENKO z Białegostoku.
- Kwota, za jaką zostaną wykonane witacze i billboardy to 179.297,10 zł brutto - dodaje Monika Borzdyńska z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Elblągu.
Sprawę opisał portal TVN24, w kontekście zapowiedzi prezydenta miasta o potrzebie szukania oszczędności. Monika Borzdyńska z biura prasowego Urzędu Miejskiego tak tłumaczyła decyzję: - To nie nasza decyzja. Zamówienie zostało rozpisane 13 czerwca, czyli jeszcze za poprzedniej władzy. 5 sierpnia przetarg został rozstrzygnięty, nie można było się z tego wycofać - wyjaśnia Monika Borzdyńska, rzecznik prezydenta Elbląga. - Gdyby prezydent Wilk mógł decydować, to na pewno nie wydałby takiej sumy na promocję miasta w momencie, kiedy i tak stawiamy na oszczędności - dodaje.
Jak tłumaczy, decyzję o rozpisaniu przetargu rozpisał departament komunikacji społecznej, który ma zostać do końca sierpnia zlikwidowany.
Z takim stawianiem sprawy nie zgadza się radny Robert Turlej, który pisze na swoim blogu: Pod koniec czerwca, po I turze wyborów nastąpiło otwarcie ofert przetargowych. Zamawiający czyli Urząd Miejski miał do wydania na ten cel 154 tys. zł. Najtańsza oferta opiewała na kwotę 179.297,10 zł. Przewyższała zatem o 24 tys złotych kwotę, którą zamawiający zamierzał przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia. 2 sierpnia Prezydent Jerzy Wilk otrzymał komplet dokumentów prowadzonej procedury przetargowej. Prezydent mógł unieważnić przetarg albo zwiększyć kwotę potrzebną na sfinansowanie zamówienia.
Art. 93 Ustawy o zamówieniach publicznych stanowi, że: "Zamawiający unieważnia postępowanie o udzielenie zamówienia, jeżeli 4) cena najkorzystniejszej oferty lub oferta z najniższą ceną przewyższa kwotę, którą zamawiający zamierza przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia, chyba że zamawiający może zwiększyć tę kwotę do ceny najkorzystniejszej oferty;"
- 5 sierpnia Prezydent Jerzy Wilk podjął decyzję o wybraniu najtańszej oferty czyli jednocześnie zwiększył o 24 tys. zł kwotę przeznaczoną do realizacji tego zamówienia – dodaje Robert Turlej.
Oczywiście takie wizualizacje miastu są potrzebne i decyzja o ich wykonaniu jest słuszna. Niezrozumiałym jest jednak fakt, dlaczego obecne władze miasta twierdzą w mediach, że przetargu nie można było unieważnić, skoro taka możliwość istniała?