W tym roku w życie weszła ustawa w brytyjskim parlamencie, która zabrania wypracowania deficytu przez przyszłe rządy. Mówiąc w skrócie – mogą wydać tyle pieniędzy, ile uzyskają z przychodów. Według pomysłodawców najlepiej byłoby, gdyby rząd wypracował nadwyżkę.
Dyskusja w Wielkiej Brytanii w związku z ograniczeniem deficytu prowadzona była od dawna. Konserwatywny rząd oskarżał Partię Pracy o życie ponad stan co skutkowało rosnącym zadłużeniem. Było to najwyraźniej skuteczne działanie, gdyż osiągnęli oczekiwany efekt. Od teraz każdy brytyjski rząd ma nakaz utrzymywać wydatki na poziomie przychodów. Odstąpić od tego mogą tylko w krytycznych sytuacjach.
Przechodząc na lokalny rynek, zadłużenie Elbląga w 2014 roku wyniosło 66 proc. wartości dochodów. Jeszcze w 2013 roku byliśmy na 6 pozycji najbardziej zadłużonych miast na prawach powiatu. W 2012 roku na 13 pozycji, a w 2011 i 2010 roku dopiero na 30 na 48 możliwych. Najlepszy wynik mieliśmy rok wcześniej, w 2009 roku klasyfikując się na 35 pozycji. Reasumując – w ciągu 5 lat przeskoczyliśmy z 35 miejsca na 2.
Jak widać, możliwość wypracowania deficytu nie wpłynęło pozytywnie na kondycję miasta. Dotychczasowe inwestycje infrastrukturalne nie wygenerowały znaczących korzyści finansowych dla miasta lub wpłynęły na ograniczenie wydatków.
Ciekawe jest, czy rozwiązanie podobne do tego w Wielkiej Brytanii sprawdziło by się u nas. A może należy w dalszym ciągu inwestować w infrastrukturę przy wsparciu unijnych funduszy oraz emisji obligacji i zaciągania kredytów? Jakie jest Wasze zdanie w tej kwestii?