Czy rzeczywiście elblążanie są tak bardzo niemili dla kasjerów, kelnerów, obsługi stacji benzynowej? Taki wniosek można wysnuć po ostatnich publikacjach m.in. w gazeta.pl. Komentatorzy stwierdzają krótko: jako Klienci jesteśmy po prostu „bucami”.
Pracowałam w jednej z elbląskich restauracji jako kelnerka przez dość długi czas. Zarobki były jak najbardziej w porządku, szefostwo również. Klienci byli mili, często zostawiali napiwki. Byli wyrozumiali jeżeli popełniałam jakieś wpadki na początku pracy – tłumaczy nam Anna, która twierdzi, że nigdy więcej jako kelnerka pracować nie będzie. Dlaczego?
Wśród wszystkich Klientów najbardziej zapamiętałam, powiedzmy to sobie wprost, idiotów, którzy potrafili zepsuć cały dzień pracy. Nie dość, że po 10 godzinach pracy byłam zmęczona, bolały mnie nogi i kręgosłup, to Ci jeszcze potrafili przyjść, zwyzywać mnie, puszczać w moim kierunku przekleństwa, zaczepki.
Takie sytuacje, według badań i relacji samych pracowników, zdarzają się codziennie gdzie ma się kontakt z Klientem. Gazeta.pl podaje przykład związku zawodowego WZZ Sierpień 80, który apeluje: „widzisz buca w sklepie, zareaguj”. Rzecznik związku wyjaśnia, że akcja powstała z powodu coraz większej ilości zgłoszeń dotyczących złego traktowania kasjerek i kasjerów przez Klientów.
W internecie możemy znaleźć wiele opowieści kelnerów i kelnerek, którzy ze szczegółami opisują to, jak sobie radzą z chamską Klientelą. Przykłady? Plucie do jedzenia wyszło już z mody. Teraz kelner zazwyczaj informuje kucharza o tym, że jedzenie, które będzie przygotowywał jest przeznaczone dla „buca”. Ten potrafi użyć mało świeżych produktów lub zmieszać je w taki sposób, że po przyjściu do domu dany Klient na długo zasiądzie na tzw. „królewskim tronie”.
Kasjerki natomiast nie mają tak dużego pola manewru do zemsty jak kelnerki. Gazeta.pl podaje, że kasjerzy potrafią być obwiniani o wszystko, począwszy od niezgodności ceny na kasie z tą na metce po nieporządek w sklepie. Zdarzają się również rękoczyny, a przekleństwa i wyzwiska kierowane w stronę zarówno kobiet, jak i mężczyzn są na porządku dziennym.
Skąd w nas tyle agresji? Psychologowie twierdzą, że zachodzi tutaj związek szef-pracownik. Klientom wydaje się, że jeżeli robią zakupy w danym sklepie to automatycznie są szefami. W końcu to oni płacą m.in. za szybką i sprawną obsługę przy kasie. Często jednak zdarza się tak, że kasjer nie jest winny. Zawieszony system, brak autoryzacji płatności kartą czy powolny Klient, który „ma czas” aby spakować swoje zakupy. Jeżeli dodatkowo jesteśmy poirytowani bo nasz szef „przycisnął” nas w pracy, to automatycznie chcemy wyładować złość na pierwszej lepszej osobie. Kasjer jest, przynajmniej w przeświadczeniu Klientów, świetną osobą do tego.
Osoby nas obsługujące najczęściej są niezwykle miłe. Weźmy tu jako przykład sieć sklepów Biedronka. Na początku słyszymy „dzień dobry” następnie „poproszę”, „proszę, oto reszta”, „dziękuję i zapraszam ponownie”. Jeżeli faktycznie występuje np. niezgodność ceny podanej na metce z tą wbitą na kasę – wystarczy powiedzieć, a nie reagować agresją. Sprawę zakończymy o wiele szybciej, a i zaoszczędzimy wiele nerwów.
Związki zawodowe namawiają do tego, abyśmy reagowali w przypadku, gdy widzimy „buca”, który wyżywa się na kasjerze, kelnerce. W ich opinii kasjerzy są najczęściej pozostawieni „sami sobie”, bez pomocy ze strony szefostwa. Coraz częściej zdarza się to w małych sklepikach. Wielkie korporacje z coraz większą determinacją próbują wyeliminować chamskie zachowania Klientów lub chociaż chronić kasjerów.
Z jakim skutkiem? Na to pytanie mogą odpowiedzieć już wyłącznie osoby, które w sklepach, stacjach benzynowych, restauracjach i innych miejscach pracują. Zapraszamy do komentarzy.